28 czerwca 2024 otworzyliśmy wystawę malarstwa Józefa Wilkonia pt. „Konie w pędzie? Coś przybędzie”. W tym dniu Galeria Sztuki Wirydarz obchodziła jubileusz 25-lecia powstania i działalności. Bardzo się cieszymy, że chcecie Państwo dzielić z nami pasję prowadzenia galerii, wszystkim serdecznie dziękujemy za obecność, za życzenia we wszelkich postaciach, prezenty i dowody sympatii. To nasza PUBLICZNOŚĆ napędza nas do działania!
Wystawa oraz obchody jubileuszu galerii zostały objęte Patronatem Honorowym przez Prezydenta Miasta Lublin Pana Krzysztofa Żuka.
Podczas uroczystości w imieniu Prezydenta Krzysztofa Żuka, z rąk Pani Dyrektor Magdaleny Zaręby – Opalińskiej oraz Moniki Kwiatkowskiej – wiceprzewodniczącej Rady Miasta wybitni artyści związani z Galerią Wirydarz otrzymali Medale Miasta Lublin za przygotowanie i prezentację wystaw oraz promocję Miasta Lublin na forum ogólnopolskim i międzynarodowym. Nagrodzeni zostali: Stanisław Baj, Józef Wilkoń, Henryk Waniek, Andrzej Foggt, Franciszek Maśluszczak, Stasys Eidrigevicius, Józef Panfil, Pablo Caviedes.
„Cieszę się z otwarcia mojej wystawy w „Wirydarzu” podczas Jubileuszu 25-lecia Galerii.
Mając na uwadze wieloletnie doświadczenie jej właścicieli w kwestii różnorodności i szerokości wyboru, czuję się wyróżniony.
Małgosiu i Piotrze, wiem, że kochacie to co robicie i że cieszycie się dużym poparciem ze strony Twórców. To daje poczucie komfortu starcowi, który póki co, nadal trudzi się i cieszy z tego co robi.
Kiedy w latach pięćdziesiątych kończyłem Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, pewna znana krytyk i teoretyk sztuki ogłosiła jawnie, że „malarstwo umarło”. Obraz i sztuka przekazu to „anachronizm. Niebawem pojawiły się terminy, co w sztuce się liczy: happening, performans, instalacja.
I rzeczywiście. Niedługo potem, nagi Bereś z drewnianą tabliczką i bochenkiem chleba odstawiał kolejne happeningi.
Dzisiaj znamy rzeźby Beresia z genialnym wyczuciem formy i urody surowego drewna. Mój koleś z pracowni Marian Kruczek odstawił pędzle i farby i ze sporym humorem wziął się za żelazne instalacje ze zużytych form przemysłowych. Warszawiak Krasiński niebieskim paskiem zapinał przestrzenie „swojego świata”. Mój rówieśnik Opałka odliczał i rejestrował swój czas. Szczęśliwie pozostały po nim również cudowne obrazy „liczydła”.
No i dobrze. Jest miejsce dla wszystkiego. Instalacja, happening, performans, ale na miły Bóg nie pernonsens, jakim było krakanie, że malarstwo umarło. Jak mogło umrzeć skoro nadal trwa życie, a malarstwo jest jego częścią, jego przedłużeniem.
Nie chcę zanudzać siebie i drugich co jest, a co nie jest sztuką, ale w ciągu tych 70-ciu lat od krakania, ze malarstwo umarło, narodziło się tysiące cudownych obrazów, tysiące wspaniałych artystów, a wydziały malarstwa na uczelniach są „oblegane” podczas egzaminów wstępnych.
Dziś cieszę się, że z wysokości mojego wieku mogę patrzeć na prace moich znakomitych kolegów, że mam przesłanki by powiedzieć, że malarstwo żyje i ma się dobrze. Urzeka rytmiką i kolorem u Dobkowskiego, nową przestrzenią u Tarasewicza. Wibruje i skrzy się u Fogtta. Daje liryzm i narrację u Maśluszczaka, całkiem nową metaforę u Stasysa, lśnienie i głębię wody u Baja, ciszę i spokój u Lewandowskiego, bajeczność i magiczność u Wańka. Daje wiele u wielu innych artystów. Mimochodem wspomnę, że co nieco i u Wilkonia.”
Słowa Józefa Wilkonia do katalogu jego drugiej wystawy w Wirydarzu w VI 2024r.