Wystawa malarstwa Jacka Frąckiewicza miała miejsce w dniach 21 września- 30 października 2012.
„Całe szczęście, że nie ma i być nie może obiektywnego oglądu sztuki i nie trzeba tłumaczyć, co się nam podoba i dlaczego. Bo choć patrząc na obraz widzimy niby to samo (jednak nie jest to pewne), to czujemy inaczej. I na tym sztuka polega i po to istnieje: żeby czuć.
Ja, patrząc na obrazy Jacka, czuję że siedzi w nim mędrzec. Mędrzec, który patrzy na świat z miłością i pobłażaniem. Widzi drugie i trzecie dno wszelkich zjawisk, urodę świata, rozumie motywy działania ludzi, ich piękno i słabości. Opowiada historyjki z humorem, aby łatwiej było nam przełknąć zawartą w nim naukę i nauczkę. (…)
Tak. Jacek patrzy na świat trochę inaczej niż wszyscy. Widzi oczywistości dla innych niedostępne, albo niedostrzegalne właśnie przez to, że tak oczywiste. Tym samym objawia nam dodatkową wiedzę o świecie podaną tak smakowicie, lekko i zabawnie, że najłatwiej w nim widzieć satyryka, choć znacznie częściej powinien być nazywany poetą.
Ale obrazy Jacka to nie tylko mądrość.
Barwy? To barwy snów tych szczęśliwców, którzy śnią w kolorze i po przebudzeniu opowiadają z zachwytem: „śniły mi się kolory, jakich nie ma na jawie…”
A postacie ludzi, ptaków, zwierząt? Takie niejasno pamiętam z bajek, pamiętam ledwie obrzeżami pamięci, wiem tylko, że budzą tęsknotę za niewinnością krainy dzieciństwa. (…)
Zabawne, że Jacek przy pracy wygląda jakby malował od niechcenia, łatwo i przyjemnie (pomijając urok jego fartucha roboczego, na którym odcisnęło swe piętno pięćset obrazów), jednak, gdy popatrzeć dłużej, widać jak precyzyjne jest każde przyłożenie i ruch pędzla. Zwodniczo lekka forma ukrywa i lżejszy, i cięższy kaliber znaczeń. Jak lekki czy jak ciężki, to już zależy od tego , kto ogląda, co rozumie i co czuje.
Małgorzata Szymlet- Piotrowska